niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 6

Na początku przepraszam Weronikę, że  w poprzednim poście napisałam Wiktoria. Przepraszam Cię kochana;*
Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału i proszę o wszelkie opinie pod rozdziałem;) Dajcie o sobie znać i wyraźcie swoje opinie, które na pewno mi pomogą w pisaniu tego bloga i w kontynuacji opowiadanie;) Życzę miłego czytania;)

***************************************

Gdy zbliżaliśmy się do lądowania obudziła mnie Ashley. Zapieliśmy wszyscy pasy i czekaliśmy kiedy wylądujemy. Wyszliśmy z samolotu, odebraliśmy bagaże i udaliśmy się na zewnątrz. Naszym oczom ukazał się piękny widok na Los Angeles. Zayn zamówił dwie taksówki aby zawiozły nas do hotelu gdzie mieliśmy zamieszkać na czas pobytu w L.A. W hotelu Louis poszedł do recepcji aby odebrać klucze do pokoi i wrócił do nas.
- Mamy trzy apartamenty. - odparł. - Tori będziesz z Liam'em... - zaczął i nie dokończył.
- A z kim będzie Ashley? Z wami, żeby mi zwariowała? - odparłam.
- Nie jesteśmy tacy źli. - powiedział Niall.
- W ogóle kto rezerwował pokoje? Miały być dwa. - odparł Louis.
- Ja. - powiedział Zayn. - Pomyślałem, że tak będzie wygodniej. Ja, Niall i Harry w jednym, Tori i Liam w drugim, a Ty i Ashley w trzecim. - odparł, a ostatnią dwójkę zamurowało.
- Co takiego?! - odparli równo.
- Nie mam nic do Lou, ale nie jesteśmy parą żebyśmy byli w jednym pokoju. - odparła.
- Popieram Ashley. - odezwał się Louis.
- To co robimy? - zapytał Zayn.
- Skoro jesteś takim geniuszem to wymyśl coś. - odparł podenerwowany Louis.
- We wszystkich pokojach są osobne łóżka? - zapytał Liam.
- Tak. - odparł Zayn.
- To dobrze. W takim razie wasza trójka niech będzie jak jest. Tori będzie z Ashley w pokoju, a ja z Louis'em. Może być? - zaproponował Liam.
- Pasuje. - wszyscy się zgodzili. Każdy dostał klucz od swojego apartamentu i poszliśmy się rozpakować. Gdy się trochę rozpakowałyśmy postanowiłyśmy wyjść na balkon. Obok pokoje mieli chłopcy więc nasze balkony (wręcz tarasy) się łączyły.

"Liam"

- Stary, dzięki za to rozwiązanie z pokojami. - odparł Louis kiedy usiadł na swoim łóżku.
- Nie ma sprawy. - odparłem siadając na przeciwko kumpla na swoim łóżku.
- Trochę mnie wkurzyło to. Nie to, że nie lubię Ashley tylko mam wrażenie, że chłopacy, a na pewno Zayn i Niall bo Harry to raczej nie chcą nas zeswatać. - powiedział Louis i było widać, że jest trochę wkurzony.
- Ej, nie załamuj się. W razie czego możesz na mnie liczyć i obiecuję, ze nie będę się wtrącał jeśli nie poprosisz. - powiedziałem i poklepałem go po ramieniu. On położył się na łóżko, a ja wyszedłem z  pokoju.

"Ashley" - w tym samym czasie

- Jestem głupia, prawda? - odezwałam się do Tori gdy siedziałyśmy na kanapie w naszym małym salonie.
- Dlaczego? Chodzi o Louis'a? - zapytała patrząc na mnie.
- Tak. No bo od razu zaprzeczyłam z tym pokojem. - powiedziałam trochę zrezygnowana.
- Przestań. Ona zareagował tak samo jak Ty więc nie masz się o co obwiniać. 
- Może masz rację. Tylko mam wrażenie, że Niall i Zayn próbują mnie i jego jakoś połączyć w parę. - odparłam.
- Właśnie to samo zauważyłam. Jak będę mogła to z nimi porozmawiam o tym bo w końcu na siłę nic nie można robić. Nawet jeżeli o to im chodzi nie pomyśleli, że i tak wszystko zależy od Ciebie i Louis'a cze będziecie razem czynie. Ja Ci mogę obiecać pomoc jeśli tylko będziesz tego potrzebowała, a jeśli nie to będę tylko obserwowała.
- Dziękuje, jesteś kochana. - powiedziałam i ją przytuliłam.
- Nie ma sprawy. Odpocznij, a ja idę z nimi porozmawiać - odparła i wyszła zostawiając mnie samą.

"Victoria"

Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Liam'a na korytarzu.
- A ty dokąd? - zapytałam.
- Do Zayn'a i Niall'a. - odparł.
- Pogadać o Lou i Ashley? Ja też. - odparła i poszliśmy razem. Drzwi otworzył nam Harry. Weszliśmy do środka i znaleźliśmy dwóch wyżej wymienionych w salonie.
- Harry wielka prośba. Nie odzywaj się teraz, okay? - odparłam do Styles'a.
- Spoko. - odparł i usiadł w fotelu.
- Chłopaki, z wami musimy pogadać. - zaczął Liam.
- O czym/ - zapytali równo.
- O Lou i Ashley. - powiedziałam.
- A co my mamy z tym wspólnego? - zapytał Niall.
- Wtrącacie się niepotrzebnie próbując ich zeswatać. - powiedziałam.
- No bo przecież widać, że coś między nimi jest. - powiedział Zayn.
- Tylko, ze oni nie chcą żadnej pomocy. Gadałem z Louis'em i jest wściekły, ze się wtrącacie. Sam nie potrafi sobie ułożyć myśli. - odparł Liam.
- Dokładnie, Ashley ma tak samo. Mówiła mi, że nie chce na razie myśleć o związku. Ona jak i Louis widzą co próbujecie zrobić i im to się nie podoba. - powiedziałam patrząc na nich.
- Ale my chcemy tylko pomóc. Tak samo jak Tobie Liam. - powiedział Niall.
- Tylko, że ja was prosiłem o radę czy dobrze robię. A Louis i Ashley nie proszą nas o to więc powinniśmy to uszanować. Zwłaszcza, że może chcą zostać tylko przyjaciółmi.
- Liam ma racje. Gdyby chcieli pomocy to na pewno by o nią poprosili. Musimy to wszyscy zaakceptować. - powiedziałam i przytuliłam się do mojego chłopaka.
- Dobra, przepraszamy. - powiedział Zayn.
- Nie przepraszajcie nas. To Louis'owi i Ashley należą się przeprosiny. - powiedział Liam. Cieszę się, ze to wyjaśnilismy bo niestety w miłości nikomu nie można pomóc bo przyjdzie albo nie.

"Louis"

Leżałem na tym łóżku i zastanawiałem się nad tą całą sytuacją. "Kumple chcą mojego szczęścia próbując mnie zeswatać z przyjaciółką mojej przyjaciółki. A ja sam do końca nie wiem co mam robić" - pomyślałem. Podniosłem się z łóżka i wyszedłem na balkon. Mieliśmy akurat pokój po środku. Po lewej stronie pokój miały dziewczyny, a po prawej chłopacy. Spojrzałem w lewo i ujrzałem Ashley opierającą się o barierkę na swoim balkonie. Gdy mnie ujrzała obdarowała mnie tym swoim przepięknym uśmiechem,a  ja odwzajemniłem go.
- Czemu sama stoisz? - zapytałem.
- Moja kochana przyjaciółka wyszła więc pomyślałam, że wyjdę na balkon. A ty?
- Mnie też opuścił mój współlokator i nie mam pojęcia gdzie poszedł. - odparłem i przeszedłem przez barierkę na jej balkon. Oparłem się obok niej.
- A ja chyba wiem gdzie mogli iść. - odparła patrząc przed siebie.
- Gdzie? - zapytałem ciekawy.
- Poszli pewnie pogadać z Niall'em i Zayn'em aby przestali próbować nas zeswatać. Rozmawiałam z Viki p tym, że mam takie wrażenie i powiedziała, ze to załatwi. - odparła.
- No co ty? Też rozmawiałem o tym z Liam'em, ale nic nie odezwał się czy coś z tym zrobi. - powiedziałem.
- Tylko mam nadzieję, że nie zrozumiesz mnie źle. - powiedziała zerkając na mnie.
- W jakim sensie? - zapytałem nie wiedząc o co jej chodzi.
- No, że przeszkadza mi to, że próbują nas zeswatać. - powiedziała niepewnie ponownie patrząc przed siebie.
- A czemu miałbym Cię źle zrozumieć? Mi to też przeszkadza. Bo w końcu jeśli ludzie są dla siebie stworzeni i mają być ze sobą to w końcu będą. - powiedziałem i na nią spojrzałem.
- Masz rację. Po za tym muszę się przyznać, ze Cię polubiłam. - powiedziała uśmiechając się.
- A dziękuje bardzo i z wzajemnością. - powiedziałem również się uśmiechając. 
- Masz bardzo ładne oczy i prześliczny uśmiech. - dodałem po chwili.
- Dziękuje. - powiedziała i się zarumieniła.
- I ładnie wyglądasz jak się rumienisz. - odparłem uśmiechnięty.
- Dziękuje, też masz ładny uśmiech. - powiedziała i spuściła głowę na dół bo chyba nie wierzyła, że to powiedziała. Ponownie się uśmiechnąłem i podziękowałem za komplement. Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Victoria bo weszła na balkon.
- Jest propozycja aby iść na plażę za półgodziny, a jutro pójdziemy zwiedzać. - odparła.
- W takim razie idę do siebie się uszykować. - powiedziałem i wróciłem na swój balkon tak jak przeszedłem na dziewczyn. Wszedłem do salonu i zastałem Liam'a.
- A ty gdzie byłeś? - zapytał.
- Rozmawiałem z Ashley. - powiedziałem i wszedłem do łazienki.

"Ashley"

 - Co robiliście? - zapytała Tori.
- Nic, tylko rozmawialiśmy. - odparłam i weszłam do salonu, a ona za mną. Zaczęłyśmy się szykować na plażę i po krótkim czasie byłyśmy gotowe. Moja przyjaciółka ubrała czarny, dwuczęściowy strój i na to szarą przewiewną sukienkę. Natomiast ja ubrałam brązowy, dwuczęściowy strój i brązową sukienkę. Do torebek schowałyśmy ręczniki, krem do opalania, komórkę i kilka jeszcze dodatkowych rzeczy i mogłyśmy wychodzić.

"Victoria:"

Gdy miałyśmy wychodzić dostałam sms-a od Liam'a:

"Kochanie, jesteście potrzebne. Przyjdźcie szybko do pokoju chłopaków. Pilne!!"

Wystraszyłam się do nie wiedziałam o co chodzi. Zostawiłyśmy torebki zamknęłyśmy nasz pokój na klucz i udałyśmy się gdzie kazał Liam. Weszłyśmy do środka bez pukania i pokierowałyśmy się do salonu, a tam... Harry siedzący na kanapie, Liam trzymał Louis'a, a Niall Zayn'a.
- Co tu się do cholery dzieje? - zapytałam zdenerwowana.
- Pobili się. - powiedział Niall i wtedy zobaczyłam, że Louis ma mocno rozciętą wargę, z której leci krew, a Zayn ma podbite oko.
- O co poszło? - zapytała moja przyjaciółka.
- Noo.... - zaczął Niall.
- Nie przeciągaj! - podniosłam.
- O Ashley. - dokończył Harry, a ja spojrzałam na przyjaciółkę, która zamarła.
- W jakim sensie? - zapytałam bo ona nie mogła nic wydusić z siebie.
- Z początku zaczęli się kłócić i Louis mówił aby Zayn się nie wtrącał pomiędzy niego, a Ashley. - zaczął Niall.
- Przecież myślałam, ze to wyjaśniliśmy? - zapytałam.
- Też tak myślałem. Przeprosiłem Lou i myślałem, że Zayn zrobi to samo. - powiedział Niall.
- Jednak wtedy Zayn powiedział i teraz zacytuję: Jeśli się nie ogarniesz i czegoś nie zrobisz to ja zrobię i ja z nią będę. - kontynuował Niall. - Wtedy Louis się wkurzył i chwycił Zayn'a mówiąc aby się nie wtrącał. W tym momencie zaczęli się bić, a my próbowaliśmy ich rozdzielić.
- Przecież jesteście przyjaciółmi. - powiedziała Ashley, która tak jakby się ocknęła.
- Tylko, że on chce się Tobą pobawić. A ja... - urwał Louis, który był trzymany przez Liam'a.
- No, a ty co? - zapytał Zayn.
- Nie odpowiadaj. Najpierw Ty powiedz. Chcesz mnie tylko zaliczyć? - powiedziała Ashley do Zayn'a, a on tylko prychnął.
- Nawet jeśli to co? Louis będzie trzymał dystans bo przecież on chce być tylko twoim przyjacielem.
- Nie prawda. - powiedział Louis.
- Tak?! Przecież jesteś tchórzem i nic nie zrobisz bo nic do niej nie czujesz, a raczej nie chcesz czuć. - zaczął prowokować Louis'a.
- To nie prawda. Kocham ja, a ty jesteś zwykłym frajerem, który chce ją tylko wykorzystać. Zależy mi na niej cholernie. Jest chyba najlepszą rzeczą jaka mnie mogła spotkać w życiu. Boję się jednak tego, że ona nie czuje tego samego i, że mnie nie zechce. - powiedział Louis, a raczej się wydarł. Wyrwał się z uścisku Liam'a i wyszedł szybko z pokoju. W tym momencie Ashley zemdlała.
- Ashley! - krzyknęłam klękając przy niej.

"Louis"

Nareszcie to powiedziałem tylko szkoda, ze w takiej sytuacji ni nie jej. Wyszedłem z pokoju gdy usłyszałem krzyk Tori.
- Ashley! - "Nie coś się jej stało? - pomyślałem i szybko wróciłem z powrotem. Gdy wbiegłem do salonu ujrzałem leżącą, nieprzytomną na ziemi blondynkę, a przy niej kucającą Tori i Liam'a. Podbiegłem do nie i również klęknąłem obok. Wiem, że wszyscy byli w szoku to co przed chwilą usłyszeli ode mnie, a zwłaszcza ona.
- Co się stało? - zapytałem.
- Zemdlała, ale to nic poważnego, Teraz mi się coś przypomniało. Musimy ją tylko wynieść na taras i zrobić zimny okład na czole mokrym ręcznikiem. - powiedziała Tori. Chwyciłem blondynkę na ręce i ją wyniosłem jak kazała Tori na balkon. Liam rozłożył leżak na, który ją położyłem. Victoria przyniosła namoczony ręcznik i położyła jej na czoło.
- Skąd wiesz, że to nic poważnego? - zapytałem dziewczyny.
- Gdy Ashley pierwszy raz zemdlała przestraszyła się i poszła do lekarza pytając czy to normalne. Okazało się, że gdy dojrzewa i się zdenerwuje lub dowie czegoś czego by się nie spodziewała jej organizm automatycznie reaguje i wtedy mdleje. Jednak lekarz powiedział, że nie musi być to za każdym razem. Pomimo to musi się pilnować i gdy zemdleje najlepiej wynieść ją na powietrze i zrobić zimny okład na czole. - oznajmiła.
-Długo będzie to u niej trwać? - zapytał Harry.
- Utrata przytomności? Za chwilę powinna się ocknąć. A jeśli chodzi o to do kiedy może mieć omdlenia to do ukończenia 19 lat i wtedy powinno jej przejść. - powiedziała Victoria i spojrzała na przyjaciółkę. Wyszedłem smutny z apartamentu chłopaków i pokierowałem się do siebie. Położyłem się na łóżko gdy do przyszła Tori.
- To wszystko moja wina. - powiedziałem.
- Wcale nie. - odparła siadając obok.
- Właśnie, że tak. Gdyby nie to zajście i nie moja kłótnia z Zayn'em to by nie zemdlała. - odparłem.
- Ale gdyby nie to, to nie powiedziałbyś tego co powiedziałeś.
- Szkoda tylko, że nie dowiedziała się tego w inny sposób. - odparłem.
- Ej, ale to może dobrze. W końcu przełamałeś się i to pomoże Ci abyście ze spokojem porozmawiali i wyjaśnili sobie. - powiedziała Tori. - Przemyśl to. - dodała i wyszła.

-------------------------------------------------------
Już 6 rozdział za nami;) Mam nadzieję, że się spodobał. Za wszelkie błędy przepraszam. Czekam na wasze wszelkie opinie pod tym rozdziałem i mam nadzieję, ze mnie nie zawiedziecie. Kolejny rozdział już wkrótce;)

Po jakim czasie Ashley się ocknie? Czy Louis zda się na odwagę aby z nią porozmawiać o tym co wykrzyczał? Czy pogodzi się z Zayn'em? To w następnym rozdziale;)

4 komentarze:

  1. ROZDZIAŁ JEST MEGA BOSKI. NIE POMYŚLAŁABYM, ŻE ZAYN I LOUIS TAK SIĘ ZACHOWAJĄ. NAPRAWDĘ ŚWIETNY ROZDZIAŁ. Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NASTĘPNY.

    Zapraszam do mnie na 40 rozdział. :)

    Buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. super chce kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. świetneee <3 dalej pisz, pisz, pisz! :>
    http://xxgottabeyouxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zayn zachował się okropnie!!!!!
    Poli

    OdpowiedzUsuń